Nie patrz na nas z wyrzutem
Że tak zacznę, panie Jacku drogi
Twe istnienie było dla nas szczęścia łutem
Lecz ciebie od wędrówki bolały już nogi.
Przeprowadzałeś mnie jako ojciec kochający
Przez ciemne lasy, bajora grząskie
Teraz pozostałem sam, ja, pies łkający
Podczas wędrówki przez korytarze wąskie
Wiem, żeś diabli, boski i czyśćcowy
Ale ciężko bez twej poezji żyć
Bez niej czuję na nogach okowy
Nie mogę już tej mądrości pić
Na drugą stronę rzeki wyruszyłeś
Nie wiem, czyś towarzysza znalazł
Na ziemi serca całego przed nami nie odkryłeś
A to, co pokazałeś, ludzie zmienili w hałas
Wyryłeś na nagrobkach wiele epitafiów
A teraz próbuję wykonać jedno ja, niegodny
Dzięki tobie pokonałem wiele upiorów i strachów
I nadal geniuszu twego jestem głodny
Mimo tego, że zbyt wcześnie odszedłeś
Dziękuję za piosnki, które pomagają trwać
Dziękuję także za to, jaką drogą szedłeś
Bo ta droga pomaga w grę zwaną życiem nadal grać
Dziękuję za Mury, Naszą Klasę i Obławę
I za epitafia, za inne niezliczone pieśni
Poezja twa podnosi w ludziach wrzawę
I nadal zachwycają się nią współcześni
Wiedziałeś kto to Bóg i jak z nim rozmawiać
Wznosiłeś modlitwy, jadałeś z nim śniadania
Nie pozwoliłeś ludziom z wysokości spadać
Przeprowadzałeś ich po najgroźniejszych graniach
Zostałeś bardem, choć wcale tego nie chciałeś
Wiedziałeś, że patos utrudnia zrozumienie
Niszczyłeś wszelakie bariery, mosty stawiałeś
Walczyłeś z ludzką fałszywością, oświetlałeś cienie
Żeś warchoł, nie bałeś się przyznać
Że dworak marny jest z ciebie
Zawsze starałeś się trudną prawdę wyznać
Iż Bóg nie czeka na nas w niebie
Jest tutaj, na ziemi, wśród nas
Nie dziw więc, że czasem nie zdzierży
Zatraci się w cielesnościach, nie zwróci uwagi na płynący czas
I pić zacznie, jakby żył w oberży
Trwaj i twórz tam, w duchów świecie
Niech one również poznają twoją poezję
Uczestnicz tam w wielkiej fecie
Wydanej dlatego, że przyszedłeś
Nie kłopocz się już Dziećmi Hioba, Polakami
Tym musimy zająć się my, żyjący
Tak samo, jak ciągle rosnącymi murami
Nadal w nich wyłomy czyniący
Strof tych czternaście łzami mymi okraszam
Nie zapominam jednak o szczęściu i radości
W końcu dzisiaj twą wielkość ogłaszam
I nie zapominam, żeś nam zostawił część swej świetności.
autor: Marcin Trojan
ostatnia modyfikacja: 2011-10-29
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (9):
Nie no, doris, każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Nawet w dwóch słowach i trzeba to uszanować ;)
Rzeczywiście, na kilka minut pojawił się jeden wiersz, ale uznałem, że trzeba go dopracować i skasowałem tamten utwór. Miast tego, dodałem inny, a ten, co już był, postaram się upublicznić na dniach
Aha, zapomniałbym powiedzieć, że to bardzo miłe, iż ktoś interesuje się moją skromną twórczością i raczy nawet ją komentować. Za to bardzo tobie, doris oraz wszystkim innym, dziękuję ;)
Marcin, nie przejmuj sie. Tutaj można porządnie oberwać, bo nigdy nie wiadomo kto komentuje, jakis znawca, czy może przypadkowy przechodzeń nie lubiący tych czy innych tematów.Nie widzisz krytyka, nie znasz nazwiska, nawet logowac sie nie trzeba przy komentarzach... Ten komentator po prostu nie lubi Kaczmarskiego, źle mu sie kojarzy albo co...
A wiersz niezły.
A gdzie sie podział Twój poprzedni wiersz? Zdawało sie, że był, a teraz nie ma.
A dziękuję, dziękuję ;)