Klub Literacki RUBIKON
Klub Literacki RUBIKON

Epitafium dla Jacka Kaczmarskiego

Nie patrz na nas z wyrzutem

Że tak zacznę, panie Jacku drogi

Twe istnienie było dla nas szczęścia łutem

Lecz ciebie od wędrówki bolały już nogi.

 

Przeprowadzałeś mnie jako ojciec kochający

Przez ciemne lasy, bajora grząskie

Teraz pozostałem sam, ja, pies łkający

Podczas wędrówki przez korytarze wąskie

 

Wiem, żeś diabli, boski i czyśćcowy

Ale ciężko bez twej poezji żyć

Bez niej czuję na nogach okowy

Nie mogę już tej mądrości pić

 

Na drugą stronę rzeki wyruszyłeś

Nie wiem, czyś towarzysza znalazł

Na ziemi serca całego przed nami nie odkryłeś

A to, co pokazałeś, ludzie zmienili w hałas

 

Wyryłeś na nagrobkach wiele epitafiów

A teraz próbuję wykonać jedno ja, niegodny

Dzięki tobie pokonałem wiele upiorów i strachów

I nadal geniuszu twego jestem głodny

 

Mimo tego, że zbyt wcześnie  odszedłeś

Dziękuję za piosnki, które pomagają trwać

Dziękuję także za to, jaką drogą szedłeś

Bo ta droga pomaga w grę zwaną życiem nadal grać

 

Dziękuję za Mury, Naszą Klasę i Obławę

I za epitafia, za inne niezliczone pieśni

Poezja twa podnosi w ludziach wrzawę

I nadal zachwycają się nią współcześni

 

Wiedziałeś kto to Bóg i jak z nim rozmawiać

Wznosiłeś modlitwy, jadałeś z nim śniadania

Nie pozwoliłeś ludziom z wysokości spadać

Przeprowadzałeś ich po najgroźniejszych graniach

 

Zostałeś bardem, choć wcale tego nie chciałeś

Wiedziałeś, że patos utrudnia zrozumienie

Niszczyłeś wszelakie bariery, mosty stawiałeś

Walczyłeś z ludzką fałszywością, oświetlałeś cienie

 

Żeś warchoł, nie bałeś się przyznać

Że dworak marny jest z ciebie

Zawsze starałeś się trudną prawdę wyznać

Iż Bóg nie czeka na nas w niebie

 

Jest tutaj, na ziemi, wśród nas

Nie dziw więc, że czasem nie zdzierży

Zatraci się w cielesnościach, nie zwróci uwagi na płynący czas

I pić zacznie, jakby żył w oberży

 

Trwaj i twórz tam, w duchów świecie

Niech one również poznają twoją poezję

Uczestnicz tam w wielkiej fecie

Wydanej dlatego, że przyszedłeś

 

Nie kłopocz się już Dziećmi Hioba, Polakami

Tym musimy zająć się my, żyjący

Tak samo, jak ciągle rosnącymi murami

Nadal w nich wyłomy czyniący

 

Strof tych czternaście łzami mymi okraszam

Nie zapominam jednak o szczęściu i radości

W końcu dzisiaj twą wielkość ogłaszam

I nie zapominam, żeś nam zostawił część swej świetności.


autor: Marcin Trojan
ostatnia modyfikacja: 2011-10-29




Ta praca należy do kategorii:




Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0

Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.



Komentarze (9):


9. 2012-08-18

Nie no, doris, każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Nawet w dwóch słowach i trzeba to uszanować ;)

Rzeczywiście, na kilka minut pojawił się jeden wiersz, ale uznałem, że trzeba go dopracować i skasowałem tamten utwór. Miast tego, dodałem inny, a ten, co już był, postaram się upublicznić na dniach

Aha, zapomniałbym powiedzieć, że to bardzo miłe, iż ktoś interesuje się moją skromną twórczością i raczy nawet ją komentować. Za to bardzo tobie, doris oraz wszystkim innym, dziękuję ;)


Podpis: (A) Marcin Trojan



8. 2012-08-17

   Marcin, nie przejmuj sie.  Tutaj można porządnie oberwać, bo nigdy nie wiadomo kto komentuje, jakis znawca, czy może przypadkowy przechodzeń nie lubiący tych czy innych tematów.Nie  widzisz krytyka, nie znasz nazwiska, nawet  logowac sie  nie trzeba przy  komentarzach...   Ten  komentator po prostu nie lubi Kaczmarskiego, źle mu sie kojarzy albo co...

   A wiersz  niezły.

   A gdzie sie podział Twój poprzedni wiersz? Zdawało sie, że był, a teraz nie ma.


Podpis: doris



7. 2012-08-17

A dziękuję, dziękuję ;)


Podpis: Autor



komentarze  autor