Już niewidzialna dla nikogo
idę samotnie pustą drogą,
pełna frustracji i goryczy
w morzu problemów,
bez kotwicy.
Ja,
niczym statek bez załogi,
w drodze donikąd zdzieram nogi
tańcząc po falach mrocznych wspomnień
z bagażem cnót i workiem rozstań.
Choć ciągle jeszcze Tu i Teraz
kąpię się w mgle, co śni się nieraz,
i czuję tak, jakbym już była
Tam, gdzie nas wszystkich gna ta siła.
Zostawiam wszystko, dom, rodzinę,
idę tak sobie, może płynę,
gdzie bardzo jasno i przyjemnie,
świat nie zawali się beze mnie,
a jacyś ludzie, co przede mną
odeszli wcześniej, czekać będą
w duchowym świecie, może w raju,
chlebem i solą powitają
jak właśnie teraz…
Co ja mówię!…
Nie!
Muszę wracać, wątek gubię!
Coś jeszcze miałam do zrobienia…
Czekajcie na mnie, do widzenia!…
Tam ptaszki moje same w domu,
wody im podać nie ma komu,
jakaś sierota lamentuje,
ktoś jednak tęskni, potrzebuje.
Trzeba mi wracać do zwierzaków
kilku skrzydlatych nieboraków
jeszcze na chwilę, jeszcze trochę,
choć zostać w niebie mam ochotę,
porzucić wszelkie złe wspomnienia,
co łączą mnie z planetą Ziemia,
lecz nie tym razem, dziś nie mogę,
ja tylko przecierałam drogę,
by nie zabłądzić, gdy się zdarzy
odwiedzić niebo innym razem…
Chociaż tak lekko mi, spokojnie,
i anioł z góry macha do mnie,
i czuję się, jak bym Tam była…
Tak blisko port jest
i ta chwila…
autor: Maria Mickiewicz-Gawędzka
ostatnia modyfikacja: 2021-11-01
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (4):
Bardzo madry wiersz, taki prawdziwy. Bardzo mi sie podoba! Brawa dla autorki!
Piękny wiersz, smutny, jak nasze życie a mamy już "z górki". Napuszone wróbelki siedzą w krzaczkach- zwłaszcza w południe gdy jest słońce. Słoneczka i miłości Mario no i zdrówka, oczywiście!
Dziękuę Piotrusiu za miłe słowo, ale dzisiaj taki smutny dzień... Ja cieszę się widokiem pszczół, goiłębi, wróbelków, tylko gdzie ich szukać w takim zimnym i śnieżnym dniu?