dzisiaj tak biało zrobiło się za oknem
mam ciepło
po zagotowaniu wody i zalaniu
małej czarnej
rozmowy piekła poczułem z wrzątku
to dziwna mowa – skowyt o
chłód czy żar ? - przestałem podgrzewać
obsesję czajnika – chciał jeszcze pogwizdać
ze złości się czerwienił – tam już nie było
żadnej kropli łzy – wyjałowiłem stres jak
narzędzie chirurgiczne
sam gadałem do pary
parą ust
gorącego współczucia
i aromatu
dla siebie
zaraz przyjdzie ksiądz
chodzi po kolędzie
czy będę rozmawiał z nim
o Bogu? a może
o zachowaniu twarzy?
autor: Wiesław Leszczyński
ostatnia modyfikacja: 2014-01-15
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (6):
Dziękuję Pani Mario.
W pewnym odniesieniu do abstrakcji, mataforyzacji zjawiska - opak na opak.
Rozumiem kpinę w systemie i personalnie. Całkiem, całkiem nie jestem w
porządku. Nie odnoszę się personalnie, bo nie wiem do kogo. Jadu w sobie nie
mam, i raczej też nie odczuwałem, bo rekompensowałem to słodkim miodem,
pisząc, że polubiłem czytajacych z fusów wróżbitów. Odnosiłem sie do
paradoksalnego abstrahowania w nowatorskim stylu pisania, jak to Pani ujęła,
próba nauki pisania, a w moim odczuciu odpowiadania. Coś podobnego zdarzyło
się w komentarzu do wiersza Barbary Elmanowskiej “Rozpływa mi się w ustach”.
Pojawił się tam również NN, który próbował nowatorskiego stylu, później
napisał, że to dla niego dobra zabawa. Kpina i ironia, jest uwielbianą formą
w pisarstwie, dobrze rozbawia i uczy pokory, cierpliwości. Również polubiłem
taką formę ukrywania prawdy pod pozorem żartu. Wiem, że NN się nie obraża,
a raczej lubi się bawić i prowokować. Potem napisze coś sensownego, że było
mu przyjemnie :).Ja z kolei być może, również używam pewnej formy zaczepnej,
prowokacyjnej. Myślę, że to jest piękne, że w taki sposób możemy z sobą
rozmawiać, wymieniać poglądy. Powoduje to w nas, że się uodporniamy na
jakikolwiek komentarz, na dobry, na nieodpowiedni, wulgarny itd., który tak
jak Pani napisała, nie musi dotyczyć formy wiersza czy przekazu pewnych
osobistych uczuć.
Nie mam żalu do nikogo, tylko do siebie samego. Przebaczyć sobie,
to przebaczyć też innym. Pozdrawiam.
Panie Wiesławie, muszę zabrać głos! To raczej nie tak. Wróżbita raczej sam próbuje dorównać nowatorskiemu stylowi i zaczyna pisac podobnym językiem i wychodzi jak wychodzi, a Pan to zrozumiał na opak. Wrózbita sie uczy. jesli kpi, to z systemu, nie personalnie. kpin ani jadu nie dopatrzyłam sie. A Pan jest całkiem całkiem. I nie ma Pan wrogów tutaj raczej.
Złosliwe wpisy tu sie zdarzały kiedyś. Sama odczułam atak, byłam bliska wycofania się z klubu. Proszę zajrzeć na profil ewentualnie.
Ja, np. ciesze sie z każdego komentarza nawet, jeśli nie dotyczą formy wiersza, bo to znaczy, że sa czytelnicy, a to dla każego autora jest ważne. Pozdrawiam.
Polubiłem Panią lub Pana wróżbitę. Ładnie coraz piękniej. Na resztę pozostałych fusów przylecą ptaki, robaki – zapewne, by pożreć motyle i muchy. Po raz pierwszy coś mi się kisi i wisi, z wiersza prozy, i z prozy wiersza. Już tyle łamało się zasad, konwencji i schematów (chociaż staram się o poprawność, to lubię poeksperymentować „poezje”). Są dozwolone fałsze w muzyce, eksperymenty w malarstwie, i tak by można wymieniać jeszcze długo. Przepraszam, że staram się tutaj coś wyjaśnić :). Wcale tego nie robię, tylko odnoszę się do abstrakcji problemu. Bez złośliwości, w kisielu też można zakisić ogórka. To jakiś paradoks słodki z kiszonym, aromat z smrodem (to takie dosadne, ale już piszę, bo pewnie pojawi się w nastepnym komentarzu). To już zależy, kto jaki smak i gust preferuje. Ja bardzo lubię śledzie w czekoladzie (słone ze słodkim, to już lepiej współgra). Motyle raczej lubią namiętności, a muchy słodkie kiszony. Każdy może myśleć po swojemu. Jeden pisze wiersze prozą, a drugi proze wierszem. I to się czyta, i tamto. Sens istoty, nawet odurzonej obojętnie czym, dla autora pozostaje bez zmian. Czytelnik może rozumieć jak chcę, jak mu się podoba lub odpowiada. Lubię, kiedy ktoś stara się zrozumieć i zadaje sobie trudu by odpowiadać wierszem, który ma w sobie jad polskich pszczół (nie mam nic do pszczół, bardzo lubię gdy ukąszą, choć boli, ale ma wpływ na nasze uzdrawianie i sprawność umysłową, może chodzi o moją pracowitość?). Czy to zazdrość, złośliwość?. Faktycznie, jestem na portalu dosyć często. Wróżbitom z tej abstrakcji fusów powstają czary, aby przywoływać muchy, motyle, potem ptaki, robaki oraz wiele innych poczwar i stworów, by wystraszyć, smagać i ciąć grubą skórę. Myślałem, aby zrobić sobie przerwę na portalu, zapewniam, że się nie wystraszyłem, czasami wypada pomilczeć w ciszy, spokoju i pokoju ducha. Jestem już wiekiem swoim doświadczony i ciągle się uczę (zawsze to podkreślam, tego się nie wstydzę). Wróżbita lub wróżbitka nie potrafi się przedstawić choćby z imienia, ale dziękuję, że uważa mnie za niedoświadczonego młodzieńca (motyla) :), bo zawsze jestem młodym duchem i wciąż w życiu doświadczam na nowo. Każdy dzień przynosi coś innego. Nowe zmielone fusy zalane wrzątkiem z nowego czajnika, inny aromat itd. Za to czytający(a) z fusów nie rozumie, że doświadczone muchy lubią natrętnie dokuczać, kąsać, i na dodatek wstydzą się swojego imienia i nazwiska. Może się komuś wydawać, że to „proza”, ja już napisałem, że może to poezje. Tak jak u Stanisława Ignacego Witkiewicza, tylko, że bez rysunków. Mógłbym narysować gwiżdżący parą czajnik w piekle. A poza tym podaję tylko motto z „poezji” Witkacego „Do przyjaciół gówniarzy”, zaznaczam, że nie ma w tym złośliwości, pokornie przyjmuję uwagi od wróżących :).
A zatem motto: Kto się za ten wiersz obraża,
ten się sam za gówniarza uważa
Wiem, że czytajacy(a) z fusów się nie obraża, tylko się stara zrozumieć. W tym motto widzę dla siebie przewrotną metaforę :)
Natomiast Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Pióro” zaczął mottem Bayrona: ...Nie dbając na chmury Panów krytyków, gorsze kładzie kalambury.
A tak na koniec co ma piernik do wiatraka. Lepszy wróbel w garści niż tatuś(gołąb) na dachu.
Pozdrawiam czarującego(ą) zaklinaczkę(a) w motyle i muchy czarownice.
Te komentarze wcale mnie nie dotykają, a wręcz bawią :). Dziękuje za nie, to zawsze jest inne spojrzenie kogoś czytającego inaczej, nawet jeśli nie rozumie, ale ile dla siebie ma radochy. Pisanie to jest przyjemność, jak zażywanie afrodyzjaków, to wie nawet początkujący motyl. Pewnie ktoś pomyśli, skoro się tłumaczy, to jest winien. A ten co kąsa, szuka dziury w całym. Winien nie winien, a wokół mnie zawsze pachnieć będzie, bo tak już jest u motyli. Chociaż bardzo też lubię kiszone ogórki, tym bardziej, że z własnego ogródka i potrafię to sam zrobić, zakisić :).