Klub Literacki RUBIKON
Klub Literacki RUBIKON

Sukienka

                        Sukienka

Puszczona luzem półtoraroczna anakonda królewska o długości około dwóch metrów cicho wpełzła na łóżko swego pana, po czym ułożyła się pionowo obok podłużnego wybrzuszenia pod kołdrą. Śpiący był nieznacznie krótszy od gada. Właściciel węża obudził się, zaalarmowany szmerem wywołanym kontaktem skóry gada z jedwabiem pościeli. Ostrożnie, bez wykonywania gwałtownych ruchów wysunął się z łoża i powoli przeszedł do innego pomieszczenia. Zadzwonił do kolegi zajmującego się zawodowo hodowlą różnej maści gadów i od niego dowiedział się, że Lutek właśnie zamierzał go pożreć, a wstępnie przymierzał się na długość, czy zdoła pochłonąć pokarm w całości, czy musi jeszcze urosnąć. Eryk Betka używając specjalistycznego sprzętu odłowił węża i umieścił go w budowanym od zeszłego tygodnia terrarium. Na razie Lutek musiał zadowolić się: myszami, szczurami oraz królikami.  Eryk Betka był człowiekiem o wielu pasjach, zainteresowaniach, ale też i aberracjach. Z wykształcenia informatyk, na co dzień zarobkował jako pracownik prosektorium szpitala rejonowego w Świdniku, po południu wracał do wyuczonego zawodu i pracował jako konsultant w zakresie bankowości elektronicznej, jednego z czołowych banków polskich. Starczało mu jeszcze czasu na prowadzenie strony internetowej poświeconej walce o liberalizację przepisów regulujących posiadanie marihuany. Sam potajemnie uprawiał kilka krzewów tej rośliny. Nadto pasjonował się dziewiętnastowieczną bronią palną, a ostatnio jego zainteresowania skierowały się ku gadom. W weekendy znajdował jeszcze czas na studiowanie teologii. Eryk mieszkał w dwukondygnacyjnym domu z garażem wraz z dziewięćdziesięcioletnią babcią, po udarze mózgu, która poruszała się na wózku i nie mówiła. Praca w prosektorium polegała na przygotowywaniu zwłok do pochówku, myciu, czesaniu, malowaniu, ubieraniu. Każdy normalny człowiek uznał by to zajęcie za odrażające, aczkolwiek nasz bohater czuł dzięki tej pracy spełnienie. Zmarli przecież nie kłamali, nie krzywdzili, nie oszukiwali, nie kradli, nie uprzykrzali życia innym. Przywracając zmarłym - dzięki pośmiertnemu makijażowi - pewne symptomy zażyciowości, Eryk  czuł się potrzebny i dowartościowany.  Jego rodzice wyjechali na początku lat osiemdziesiątych, tuż po ogłoszeniu zakończenia stanu wojennego, do Szwecji i słuch po nich zaginął. Babcia była jedyną opiekunką dla małego Eryka. Na starość stała się rośliną, którą wnuk troskliwie się opiekował. Eryk miał jeszcze jedną tajemnicę, o której wiedział tylko on. Tak, jak inne dzieci marzą o tym, by posiadać kanarka, papugę, czy też inne zwierzę, on pragnął hodować całkowicie mu oddanego, zdanego na jego łaskę, absolutnie zdominowanego… człowieka. Obsesyjne fantazje towarzyszyły mu przez cały okres dorastania. Kiedy liczył sobie już lat prawie trzydzieści, postanowił wcielić swój plan w życie. Najpierw postanowił wybudować klatkę, co zajęło mu wiele miesięcy. Po śmierci babci odeszło mu wiele obowiązków. W garażu powstało dyskretne pomieszczenie, do którego można się było dostać przez kanał samochodowy, zamaskowany wąski korytarz oraz ciężkie drzwi ze stali. Komora celi nie miała okien, jej wymiary to 3 x 4 m, posiadała łóżko, stolik oraz taboret, przymocowane do podłogi, Pomieszczenie było zaopatrzone w muszlę klozetową z odpływem, kanał wentylacyjny, mały zlew, klosz z żarówką pod sufitem. Po przygotowaniu klatki Eryk przystąpił do realizacji planu pozyskania jej lokatora. Pomocna ku temu miała się okazać jedna z cech ludzkich – litość, której on niestety nie posiadał. Spreparował opatrunek gipsowy na prawą rękę wraz z temblakiem. Pewnego jesiennego wieczora pojawił się na mało uczęszczanej ulicy Zamościa, wystawił na zewnątrz komodę i niezdarnie próbował ją umieścić w części bagażowej swojego Volkswagena Transportera T4. Ulicą przechodziła akurat siedemnastoletnia Magdalena Jóźwicka, wracająca z dodatkowych zajęć z języka angielskiego w liceum katolickim.  O wszystkim, co wydarzyło się później, zadecydowała mieszanka ślepego losu oraz wynaturzonych skłonności Betki. Dziecko widząc sympatycznie wyglądającego mężczyznę, który z uwagi na złamanie ręki niezdarnie zmagał się z meblem, zaoferowało pomoc w umieszczeniu komody w aucie. Magda chwyciła oba górne rogi komody i weszła z nimi do części bagażowej samochodu, zaś Betka trzymając drugi koniec mebla wpychał go do wnętrza. W pewnym momencie, gdy zarówno Magda, jak też komoda były już całe w aucie, wyjął z kieszeni kurtki paralizator i potraktował nim dziecko. Magdalena straciła przytomność. Kiedy już się obudziła, poczuła że jest skrępowana, nie może się ruszać, usta ma zaklejone plastrem. Po chwili znów straciła przytomność. Betka użył bowiem wobec niej także chloroformu, dla wzmocnienia efektu wywołanego paralizatorem.  Obudziła się w małym, wilgotnym chłodnym pomieszczeniu, pozbawionym dostępu do światła dziennego. Było jej duszno, chciało jej się wymiotować. Strach sparaliżował całe jej ciało. Nie widziała, czy jest dzień, czy noc. Całkowicie straciła rachubę czasu. ON przyszedł do niej po wielu godzinach. Nic nie mówił, tylko dziwnie się przyglądał. Przyniósł jedzenie, ubranie na zamianę, książki oraz gazety. Nie molestował jej. Nie o to mu chodziło. Wystarczała mu świadomość całkowitej dominacji, był dla Magdy panem życia i śmierci. Chciał by widziała w nim boga. Ten trudny czas przetrwała tylko dzięki modlitwie, ale tego jesiennego wieczora na pustej ulicy coś w niej umarło, bezpowrotnie utraciła zaufanie do ludzi… Stalowe drzwi zamykane od zewnątrz były zaopatrzone w wizjer. On często z niego korzystał, lubił patrzeć. Magda nie miała prawa gasić żarówki. Mała cela była cały czas oświetlona. … Tak mijały nienośnie minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata… Nie było dnia w którym Magda nie rozważałaby samounicestwienia. Tylko wiara w szczęśliwy powrót do bliskich utrzymywała ją przy życiu…

                        **********

Katarzyna Irena Lubowicka była szczęśliwie zakochana w przedstawicielu formacji mundurowej. Jarek był saperem i służył w Afganistanie. Po jego powrocie z misji zagranicznej młodzi mieli się pobrać. Od ślubu dzieliło ich już tylko kilka miesięcy. Dziewczyna od kilku tygodni chodziła na przymiarki sukni weselnej, śnieżnobiałej, bez ramion, z zakrytymi plecami. W swoim zamówieniu poprosiła o wyhaftowanie monogramy na rąbku sukienki -,,KIL”. Gotową sukienkę odebrała na miesiąc przed ślubem. Planowała utrzymać aktualną wagę do samego wesela. Tydzień przed uroczystością stała się rzecz straszna. Jarek, ostatniego dnia pobytu na misji podczas rozbrajania ładunku wybuchowego podłożonego przez talibów na drodze wiodącej do Bagram,  utracił czujność, nie zauważył drugiego ładunku, sprzężonego z głównym. Jego szczątki znajdowano jeszcze w promieniu dwustu metrów. Fragmenty ciała kaprala Winnickiego złożono do cynkowej trumny, którą zaplombowano, po czym umieszczono w większej mahoniowej i posłano Casą do ojczyzny. Katarzyna Irena Lubowicka nie zniosła tego ciosu. W dzień planowanego ślubu zażyła pokaźną ilość środków nasennych – barbituranów o silnej mocy. Próba odratowania nie powiodła się. Spoczęła na cmentarzu obok niedoszłego męża, ubrana w piękną białą suknię z amarantowym monogramem ,,KIL”. Jako, że suknia była warta kilka tysięcy złotych, jeszcze nocą, na nekropoli pojawił się złodziej – hiena cmentarna, zdeprawowany alkoholik, socjopata, który otworzył grób i po odkręceniu wieka trumny zrabował strój weselny. Nikczemnik sprzedał go w innym salonie sukien ślubnych po bardzo okazyjnej cenie. Sukienka została wystawiona na sprzedaż w głównej witrynie sklepowej. Pewnego dnia siostra Kasi przechodząc koło lokalu zauważyła ją i oniemiała, gdyż dostrzegła charakterystyczny monogram. Sukienka była niepowtarzalna. Sukienka była tylko jedna. To był zarazem strój weselny i żałobny ukochanej siostry. Basia nie mogła uwierzyć, że można być taką bestią, była w szoku. Sklep był już zamknięty tego dnia z uwagi na późną porę. Postanowiła, że pójdzie z tym z rana na Policję. Nie mogła tego tak zostawić. Winnych należało przecież ukarać.

                        **********

Magdalena w piątym roku niewoli wpadła w bardzo silną depresję, bywały takie chwile, że nie mogła się podnieść z łóżka. ON musiał ją karmić siłą. Wreszcie zaczął jej dostarczać wyhodowaną przez siebie marihuanę. Po niej było jej naprawdę dobrze. Zaczęła normalnie sypiać. Uzależniła się od ziela konopi. Teraz jej rytm życia wyznaczały kolejne porcje narkotyku. Jej życie emocjonalne, zubożone długoletnią niewolą, uległo jeszcze większemu spłyceniu. Brak kontaktu z normalnymi ludźmi uczynił z niej dzikuskę i samotniczkę. W jej umyśle powstały nieodwracalne zmiany. Jako mechanizm obronny zastosowała ucieczkę w przeszłość. Dokonała dogłębnej introspekcji swojego wnętrza. Z czasem ON zaczął ją zabierać na górę, gdzie mogła umyć się w normalnej łazience, gdzie mogła zjeść ciepły, domowy posiłek, gdzie mogła zobaczyć świat, który tak się zmienił przez te lata na ekranie telewizora. Była JEMU tak bardzo wdzięczna za te drobnostki dla osoby wolnej, których wcześniej nie doceniała. Długotrwała deprywacja sensoryczna, potęgujące apatię osamotnienie oraz przyjmowanie narkotyków sprawiły, że ON zaczął jej się jawić jako bóstwo.  Nie miała woli, by uciekać. Skoro jej Pan tego chciał, postanowiła przy nim pozostać. W szóstym roku niewoli, jako dwudziestotrzylatka miała wiele siwych włosów, słabo widziała, utraciła połowę uzębienia. Zawładną nie tylko jej ciałem, ale też i umysłem, stała się bezwolną niewolnicą. Pan uznał, iż może zostać jego żoną, już go nie opuści, nie zostawi. Pewnego ranka udał się sklepu z sukniami ślubnymi, gdzie jego szczególną uwagę zwróciła śnieżnobiała suknia, w tradycyjnym stylu, z pięknym monogramem, który zinterpretował jako logo jakiejś mało znanej, ale solidnej firmy, w niezwykle atrakcyjnej cenie. Sprzedawczyni, radziła przymiarkę samej zainteresowanej i bardzo się zdziwiła, że zakupu dokonuje samotny mężczyzna, ale w końcu na tym świecie jest tyle dziwactw. Ważne, że klient miał pieniądze. Betka wytłumaczył się, iż doskonale zna figurę swojej narzeczonej, która jest osobą upośledzoną ruchowo i porusza się na wózku inwalidzkim, a przy tym jest osobą bardzo wstydliwą jeśli chodzi o jej ułomność. Eryk zapłacił gotówką i wraz z pakunkiem opuścił sklep. Dwie godziny później pojawili się Policjanci z miejscowej komendy wraz z Basią. Właścicielka sklepu nie kwestionowała faktu posiadania sukienki, wskazała nawet osobnika, który jej ją sprzedał, nie potrafiła natomiast podać danych nabywcy. Płacił gotówką, przyjechał zielonym Volkswagenem Transporterem, a poza tym wyglądał jak setki mężczyzn w mieście. Okazało się, że na zewnątrz lokalu znajduje się monitoring, który zarejestrował fakt pojawienia się pod sklepem auta i ujął też jego odjazd. Nagranie było jednak kiepskiej jakości, nie można było odczytać danych z tablicy rejestracyjnej. Zapis audio trafił do laboratorium Komendy Wojewódzkiej. Tam po pięciu dniach specjalistom udało się odczytać  dane: LS 66MI. Po sprawdzeniu w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców okazało się, że auto jest zarejestrowane na Eryka Betkę, zam. Topolowa 161a/2, Jackowo.

                        **********

Po powrocie do domu Eryk Betka wyprowadził  Magdę z celi i polecił jej przymierzyć sukienkę. W geście zaufania pozostawił ją nawet samą w salonie. Podczas ubierania się dziewczyna nieznacznie, w sposób nieumyślny, zahaczyła rąbkiem sukni wzmocnionej drucianym stelażem o małe drzwi terrarium z Lutkiem, który mógł opuścić swoje królestwo. Zwierzę trwało w letargu, ale uważnie obserwowało co się dzieje w pomieszczeniu. Czekało już od sześciu lat na ten moment. Żywiąc się myszami i królikami czuło się niespełnione. Po przymiarce, niewolnica wróciła do klatki, zaś wieczorem Eryk udał się na zasłużony spoczynek.  Około północy obudził go potworny ból, trzask łamanych kości, jego kości. Jakieś stalowe obręcze zaciskały się szczelnie wokół niego. Nie mógł oddychać. A po chwili przestał oddychać. Spełniony Lutek przystąpił do konsumpcji.  Pięć dni później do domu Betki przybyli Policjanci, którzy zastali w głównym pomieszczeniu sześciometrowego gada, znacznie pogrubionego w połowie swojej długości. Pogrubienie odpowiadało wzrostowi dorosłego mężczyzny. Zapadła decyzja o uśmierceniu gada i sprawdzeniu zawartości jego przepastnych trzewi. I tak znalazł się Eryk Betka. Profilaktycznie przeprowadzono przeszukanie posesji, ujawniając krzewy marihuany i wiele sztuk nielegalnie przechowywanej broni palnej. Po ściągnięciu specjalistycznego sprzętu udało się odkryć małe pomieszczenie, do którego można się było dostać przez kanał w garażu. W ten sposób Magda została uwolniona. Bardzo opadła z sił, od pięciu dni nic nie jadła, w tym czasie ON był zjadany, o czyn nie wiedziała. Podtrzymywana przez zaskoczonych funkcjonariuszy, z ukrytym  na piersi woreczkiem marihuany wyszła na dwór, gdzie mrużąc z bólu powieki, po raz pierwszy od sześciu lat odetchnęła świeżym powietrzem, a ono było lepsze od najlepszego ziela jakie dotychczas paliła. …

                            KONIEC            

 

 


autor: Andrzej Lebiedowicz
ostatnia modyfikacja: 2014-05-08




Ta praca należy do kategorii:




Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0

Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.



Komentarze (0):


komentarze  autor