A gdy będę umierać
spojrzę sobie w twarz
przed lustrem, choćby go nawet nie było
I przyznam sobie rację w cztery oczy,
że mi się udało.
Że wszystko co było moje
własnymi siłami zdobyłam,
a co straciłam, to z wyboru.
Że nikomu prócz siebie
nie zawdzięczam sukcesu
tego, co zyskałam i kim się stawałam
aż do dnia, w którym będę umierać.
Nikomu dłużna nie będę swoich talentów,
miłości do świata, wrodzonego szaleństwa,
wiary i siły w zwycięstwo
I zwycięstwa.
Nie pomyślę sobie
„co by było, gdyby…”
bo było to,
co najpewniej było potrzebne.
Pomyślę też w końcu ze współczuciem
o ludziach, którzy nie rozumieli mojego entuzjazmu .
Tych co tracili wszystko, nie chcąc być sobą
żyjąc w imaginowanej potędze stada
O ludziach biorących mnie swoją miarą,
nie wykraczających poza granice, w których nauczono ich żyć.
Pomyślę o ludziach, którzy byli pozbawieni śmiałości w obliczu
sytuacji niekorzystnych.
Tych samych ludziach
co mięli najwięcej do powiedzenia
gdy było po wszystkim.
Pomyślę o bezradności osób, co za plecami
zarzucali mi problem, który naprawdę
był ich problemem.
Pomyślę o oszustach w garniturach,
o weekendowych przyjaciołach,
o zawodach miłosnych,
utracie bliskich.
I przyznam sobie rację,
przed lustrem, choćby go nawet nie było,
że mi się udało
przez całe życie być sobą
i mieć dystans do ludzi,
których na szczęście
nie zabiorę ze sobą.
autor: Angelika Szpat (Niepsuj)
ostatnia modyfikacja: 2016-02-08
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (0):