ja - haruspik
wsuwam szuflę
między szklisty wzrok
i awaryjny pas jego
Via Crucis
nieproszony dar wysiąka z nozdrzy -
ożywcze wonie lasu
poprawiam kombinezon roboczy
nie poganiajcie!
(nam trzeba ciszy)
zesztywniała łapa -
radosna pogoń za zającem
gruba sierść -
mokry dreszcz późnej jesieni
przetrącony kark miedziany -
ciepły język matki
nie poganiajcie!
(nam trzeba skupienia)
wizja krzepnie
w rozmazanym fluidzie
takiż ożywia nogę
której zabrakło refleksu
takiż wypełnia rękę
rzucającą lisa na przyczepę
autor: Marcin Stachelski
ostatnia modyfikacja: 2017-11-17
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (1):
Mam tomik Morsztyna. Widzę, że ta tradycja nie umiera. Ten wiersz pobudził mnie do filozoficznych rozważań, m. in. czy śmierć zawsze jest szpetna. Chyba do pewnego stopnia wybór między życiem a śmiercią jest estetyczny, ale też oczywiście mamy złudzenie wyboru, bo nie do końca my decydujemy o swoim życiu lub śmierci. Wypadki i nieszczęścia zdarzają się ludziom i zwierzętom. Ten wiersz przywołuje u mnie też innego rodzaju wspomnienia i rozważania, ale je zostawię dla siebie. W każdym razie tekst jest dobry.