Marzec. To dobra pora, by zaufać słońcu. Przebić się przez warstwy zmarzniętej
ziemi. Pisać wiersze patykiem na piasku.
Coś we mnie pęka. Wyrywa się ku niebu. Rosną mi ramiona jak Wisznu.
Przeganiam zimowe sny. Za dużo w nich śmierci, a ja wierzę
w życie, w odradzającą się co roku zieleń. Rozwiążcie mi usta, niech
wypłynie ze mnie zimowy ferment, niech oczyści się
krew.
Po drugiej stronie skóry jest wiosna. Kwitną krokusy i moje palce
sięgają coraz głębiej.
Do wewnątrz.
autor: Justyna Koronkiewicz
ostatnia modyfikacja: 2018-03-26
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (2):
Mi rowniez:)
Super :) Bardzo mi się podoba :)