Łyk wolności Gdy wertuję paginy życia,
zastanawiam się co jest nie tak?
Dlaczego ono tak boli,
ile jeszcze muszę odnieść ran?
Cztery higienicznie białe ściany,
kilka fiolek z lekarstwami,
stos dokumentacji istnienia,
i jeszcze ja – wegetująca roślina.
Tak przyszło mi trwać, przebywać sama ze sobą.
Buntuje się wewnętrzny głos,
nawet monolog jest drętwy.
Staram się krzyczeć ile tchu,
ściany uszy zatkały, nie chcą słuchać.
Za oknem biała gołębica,
rozpostarła skrzydła i uleciała.
Czy taki jest mój los,
łóżko zaścielone śnieżnobiałą poszwą,
respirator obok wezgłowia oparty,
i jeszcze ja – wolności łaknąca.
Krew jątrzy się w cienkich żyłach,
niczym lawa chce wypłynąć na wierzch.
Nie poddam się – to nie ten czas,
pora chwycić życie w garść i wstać.
Nim nadejdzie Moreny czas,
przemierzę pielgrzymi szlak.
Gdy zasmakuję każdego odcienia radości,
będę gotowa by – stać się w pełni wolną.
Kasia Dominik
autor: Katarzyna Dominik
ostatnia modyfikacja: 2018-04-27
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (2):
Marcinie, lepiej tego bym nie ujęła. Dziękuję :)
Ryszard Szociński napisał kiedyś taki wiersz:
***
Ciało nakarmić możesz
chlebem i mlekiem
- duszę
tylko miłością
Ciało wyleczyć możesz lekiem
- duszę
tylko wolnością*
* Szociński R., Słowa z widokiem na Bieszczad, Wydawnictwo „Carpathia”, Rzeszów 2012, s. 102.