jedna pani z Ciechocinka
Pawełka miała za synka
który mistrzem był algebry
liczył paski pani zebry
wszystkie plamki u żyrafy
nawet koralowe rafy
koński ogon pana konia
i wszystkie zmarszczki u słonia
wszystkie zęby u pawiana
oraz paniusiu kochana
wszystkie cętki u tygryska
który wrócił ze Skarżyska
wszystko liczył no i mnożył
i czterdziestki szybko dożył
zamiast liczyć w swojej kiesie
grzebał w cudzym interesie
nie licz Paweł u nikogo
bo cię los podliczy srogo
licz jedynie w swoim domu
nie zaglądaj w nic nikomu
autor: Ewa Michałowska-Walkiewicz
ostatnia modyfikacja: 2021-11-04
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (0):