Nie zaznali spokoju,
pomimo dyplomu,
idą do kościoła,
a potem do domu,
no i znów do kościoła
idą, idą, idą,
by księdza obaczyć
swą duchową bidą.
Chociaż nic nie czują
ani nic nie widzą
to pełni pokory
do świątyni idą.
Kładą coś na tacę,
pobożnie klękają.
Dlaczego tak bardzo
się czegoś lękają?
Przecież mają Boga,
aprobatę księży…
Czy modlitwa gorąca
ten problem zwycięży
Czy oczyści ducha
nieoświeconego?...
Życzyć więc wypada:
wszystkiego dobrego
tym ludziom żałosnym,
czasem nawet znanym,
ale ślepym i głuchym potępieńcom
dyplomowanym...
autor: Maria Mickiewicz-Gawędzka
Komentarze (1):