Spowiedź alter ego
We mgle niedomówień szumią potoki łez.
Jak swoje domowe zwierzątko traktujesz mnie?
Mówię: "NIE!"
Lecz wiem, zasiałeś we mnie to ziarno...
Masochizm kiełkuje w moich płucach.
Oddycham tobą i duszę się zatrutym powietrzem.
Kropla śliny pożądania błyszczy w kąciku ust.
Podlewam nią roślinkę, myśląc, że mam jad i wygram.
Nie! Gdyż to nie walka.
To taniec z myślami - tango, czy inny walc...?
Tempo jest zbyt szybkie- upadam, przegrywam.
W potoku łez myśli skaleczone obmywam.
Sól płynną piję z potoku we mgle.
Licząc, że z ust zmyję brudne pocałunki twe.
Dałam jednak założyć sobie tą obrożę.
W rękach do modlitwy złożonych zakrywam przypiętą smycz.
Masochizm rozkwita w moim mózgu.
Ból niczym prąd przewodzą nerwy.
Adrenalina daje sygnał do działania.
Coś jednak się we mnie wzbrania.
Może to pączki przywiązania?
W zarodku i tak umrą... lada dzień znikniesz.
Lada dzień popłyniesz przez morze zapomnienia.
Tam czeka ona, która ma serce z kamienia.
Uczyni cię zabawką mamiąc obietnicą zbawienia.
A obleci Cię dopiero wtedy tchórz.
Gdy poczujesz jak pachnie na strychu kurz.
Przylecisz z powrotem.
Bukiet słów skruszonych podarujesz.
Substytut czerwonego wina i róż?
Jak jastrząb kołować będziesz nad moją głową.
Lecz ja już niemłodą jestem sową, o tak.
Nie ma miłości? Nie ma przebaczenia.
Masochizm z krwią zapuszcza korzenie w moje mięśnie.
Jedyne czego pragnę poczuć znów
ciepło nagiej piersi i ramienia.
Senne marzenia przerywa czarny wąż.
W objęcia mnie bierze rzemieni deszcz.
Skórzana pajęczyna krępuje emocje.
Twoje zakrywa skórzana maska.
Miało być inaczej.
Obiecałeś, że zmienisz się.
Mówiłeś, że uratowałam cię.
A znowu jest jak chcesz.
Niczym małżeńską przysięgę składam.
- "Cierpieć będziesz przeze mnie."
- "Tak. Wiem. Tak chcę."
Diabłu zaprzysiężona płonę.
Czerwień - kolor pożądania, grzechu.
Koloroterapia z piekła rodem.
Militarny i paranormalny pokaz mody
dla wrażeń estetycznych osłody.
Każdy w duchu jest spragniony.
Lecz potok paruje białą mgłą, jest niewidoczny.
Do czasu, aż w nim nie utoniesz.
Kapitalnie kłamiesz Kotku, że chcesz być sam.
Jest z tobą twój cień, ja.
I cieszysz się, wiem choć tylko w ukryciu.
Materia duszy czarno sina jest od razów.
Jest czarnoziemem, inkubatorem twego ziarna.
Wyrasta wewnątrz mnie krzew.
A kwiaty jego bujne kolor mieć będą szkarłatu.
Napojem dla niego zaś będzie twoja krew.
Ptaki już patrolują cmentarz, zwiastują koniec.
-"O NIE!" - Słychać cichy twój szept.
-"O...TAK!" - wtóruje szyderczy mój śmiech.
Jak mój był, taki twój jest pech.
Oczyszczenie!
A we mgle niedomówień łez potoki wciąż szumią.
autor: Karolina Kacaper
Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0
Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.
Komentarze (0):