Na jej grobie...
za dnia motyle barwne
w pokera partię grają,
nocą do wonnego ognia zniczy
ćmy się przytulają.
Co dnia wschodzące słońce
czule gładzi marmur.
Wieczorem każdym księżyc
przegląda się w kamiennym lustrze.
Ciało jej powoli zamienia się w pustkę.
Dusza błądzi między snem a jawą,
bo nie dostała do nieba wstępu.
Anioł stróż...
cóż o nim powiedzieć?
Kolejny w tym miesiącu
złożył już rezygnację.
Ilu jeszcze na nowo mieć ich ona będzie?
W bezkształcie swoim...
niewidzialna siedzi na nagrobku,
i płatek po płatku
rozbiera bukiet
karmazynowo-szkarłatnych róż
złożonych przez kochanka
(byłego, przyszłego a może niedoszłego?)
u jej w proch obróconych stóp.
autor: Karolina Kacaper
ostatnia modyfikacja: 2011-09-26
Komentarze (0):